Nie minęły jeszcze nawet dwa lata od chwili gdy Leszek Miller trzymał klucz do zmiany władzy w Polsce a zbliża się chwila gdy będzie musiał wyprowadzić sztandar.
W pierwszej połowie października 2013 r. Miller popełnił jeden ze swoich ostatnich błędów. Prowadząc politykę appeasementu wobec Platformy Obywatelskiej, z mirażem stanowiska wicepremiera w oczach, odpuścił referendum w sprawie odwołania Hanny Gronkiewicz-Waltz z funkcji prezydenta miasta i nie wezwał swoich wyborców do głosowania. Gdyby jego decyzja była inna i nie zabrakło kilkudziesięciu tysięcy głosów do odwołania wiceprzewodniczącej Platformy z tego prestiżowego stanowiska dzisiaj pewnie nikt nie wskazywałby pierwszej tury wyborów prezydenckich jako początku końca PO.
Miraż koalicji z PO pozostał mirażem, późniejszy kandydat SLD na prezydenta Warszawy dalej zajmuje miejską synekurę z łaski rządzącej partii. Jedynie twarz Hanny Gronkiewicz-Waltz na wieczorze wyborczym Bronisława Komorowskiego wyraża takie samo przerażenie jak wtedy.